Wołaj do Mnie, a odpowiem ci, oznajmię ci rzeczy wielkie i niezgłębione,

jakich nie znasz. Jr 33, 3.

                                                                     



sobota

27 marca

Usłyszane: Jeżeli będziesz pogłębiać swoją relację z Bogiem, zobaczysz, że twoje relacje z drugim człowiekiem będą także głębsze, bardziej prawdziwe i pełne miłości. Bóg to źródło wszelkich dobrych relacji.

Przemyślane: Zadziwia mnie Jego milczenie.

Były momenty, w którym potrafił stanowczo zareagować na ludzką krzywdę. Nakazać złemu by odszedł, by inni nie cierpieli. Potrafił być stanowczy względem tych, którzy z taką zaciętością zarzucali Mu tak wiele złego, wymagał wiele od tych, którzy do Niego przychodzili i chcieli za Nim podążać. Był mocny i Jego moc mnie zachwyca.

Jednak teraz widzę jak się odsuwa, jest milczący, lecz pełen pokoju. Ta "słabość" jest siłą. Tylko w Nim mogę tę siłę znaleźć i coraz bardziej ją przede mną odkrywa.

Staram się zamknąć oczy i widzę Jezusa, który jedzie do Jerozolimy. Ten wielki tłum, który Mu wiwatuje. Ten tłum, który wykrzykuje z radości na Jego widok, tłum, który może i oddałby za Niego życie.

I On. Widzi ich. Nic nie mówi. Nie potrafię przejść obok tego obojętnie. Patrzy na każdego z nich, widzi ich radość, dostrzega zafascynowanie Jego osobą.

A przecież ci, którzy stali i wiwatowali gdy wjeżdżał do Jerozolimy byli tymi którzy go sponiewierali i wydali na śmierć. Biczowali Go, pluli na Niego, mówili wszystko co najgorsze o Nim. Nie mieli dla Niego litości, zapominając o wszystkim...

Między nimi na pewno widział i mnie. Stoję na drodze do Jerozolimy i zdejmuje płaszcz by mógł po nim przejechać. Krzyczę i wiwatuje na Jego cześć. Emocje biorą górę.

Tylko po tych emocjach przychodzi pustka. Doświadczenie trudności, w której pierwszą pokusą jest oskarżenie Jego. I wyciągam nad Nim rękę, już się przymierzam by uderzyć. Moje słabości uderzają w Niego z premedytacją, moje grzechy są jak opluwanie. I nie ma w tym końca. Każdego dnia się z tym zmagam. A On w milczeniu przyjmuje. Jedzie dalej. Patrzy na mnie z miłością, nigdy nie zmieniając wyrazu twarzy. Jego oczy są pełne miłości, nawet wtedy kiedy dosięga go miażdżący cios mojego grzechu. On nie patrzy na mój grzech. Nie patrzy na te ciosy. Chociaż Go bolą i powodują upadek, On idzie dalej by spojrzeć mi w oczy i powiedzieć:

Moja miłość zwyciężyła. Patrz, ja wszystko czynię nowe.


I kiedy tak patrzę na milczącego Jezusa, którego skopałam swoim grzechem, mam wrażenie jakby pokazywał mi na tych, których spotykam na co dzień. Na tych, których kocham i którzy są dla mnie cierniem, na tych, z którymi przyjemnie jest spędzać czas i na tych, od których najchętniej bym uciekła. Patrze to na nich, to na Niego i słyszę:

Kochaj mimo wszystko,kochaj mnie w nich, bądź świadkiem Miłości.


A kiedy nie potrafię, kiedy wydaje mi się, że nie mam tyle miłości w sobie, że brak mi... to patrze na krzyż, na zwycięstwo nad moimi słabościami i grzechem. I ten krzyż mówi mi: pragnę cię uczyć mojej miłości, ale nie bój się przybić ze Mną do krzyża...

Wyczytane: Dn 13,1n



1 komentarz:

Jeśli możesz uzupełnij. Rzuć światło. Otwórz mi oczy.